niedziela, 30 września 2012

Dlaczego kosa?

Uprzedzając wszelkie podejrzenia zastrzegam, że nie jestem nawiedzonym ekologiem, czy "ekologistą", a decyzja o ręcznym koszeniu rodziła się długo w wyniku obserwacji i praktycznych prób.
Do koszenia łąki używałem różnych kos. Spalinowych, elektrycznych, nożowych i żyłkowych. Efekt był zawsze ten sam. Mnóstwo zielonej mazi oblepiającej wszystko i kilka poszatkowanych płazów różnej maści.
Kiedyś odwiedził mnie stary znajomy z rolniczym wykształceniem i uświadomił mi, że taką łąkę można prawidłowo utrzymać tylko kosiarką listwową lub tradycyjną kosą.
Przyczyna jest prosta. Jego zdaniem kosa spalinowa, zwłaszcza w wersji  żyłkowej jest najbardziej uniwersalnym narzędziem w historii rolnictwa - bo jednocześnie kosi, młóci i rozsiewa - a najbardziej korzystają na tym chwasty.
Poszedłem za jego radą i poprosiłem miejscowego eksperta o naukę.
Jak było do przewidzenia, efekt był żałosny. Ból ramion, poszarpana trawa i ogólne zniechęcenie.
Postanowiłem zabrać się do sprawy systematycznie i odkryłem, że temat ręcznego koszenia jest bardzo popularny w wielu krajach, niestety nie w Polsce.
Efekt moich poszukiwań można streścić następująco:
- prawidłowo dobraną kosą kosi się praktycznie bez zmęczenia
- szybkość koszenia jest porównywalna z kosą spalinową
- pokosy nadają się dla zwierząt
- przeżywa więcej drobnych płazów
- zdecydowanie zmniejsza się zachwaszczenie łąki
- największą wadą jest pora koszenia - najlepiej godzinę przed i po świcie, choć to nie jest obowiązkowe :)
- pewnym kłopotem jest konieczność nauczenia się tego wszystkiego, ale po to powstaje ten blog

Zachęcam wszystkich do spróbowania, bez popadania w ortodoksję. Trawnik wokół domu nadal koszę kosiarką, chyba że trawa zbytnio podrośnie.
Istnieje też sporo teorii na temat oddziaływania koszenia na układ krążenia (rytmiczny ruch, wentylacja itp), ale to może w późniejszych postach
Mirek

sobota, 29 września 2012

Powitanie

Witam na moim blogu, poświęconym wszystkiemu, co łączy się z tradycyjnym koszeniem.
Jestem 100% -ym mieszczuchem, który od jakiegoś czasu zmaga się ze sporą (ok. 50 arów) łąką na stromym zboczu w Dąbiu, 35 kilometrów od Krakowa, na obrzeżach Beskidu Wyspowego.
Ponieważ robię to od czterech lat, przekonałem się, praktycznie nie ma żadnego źródła po polsku, z którego mógłby skorzystać początkujący entuzjasta.
Będę kolejno zamieszczał linki do najciekawszych stron, instruktaże dla mniej i bardziej zaawansowanych, porady i sztuczki.
Proszę o cierpliwość. Wszystko się pojawi, tylko muszę wygospodarować czas.
Zapraszam do współpracy w tworzeniu bazy informacji dla kosiarzy-amatorów.
Pozdrawiam - Mirek